poniedziałek, 5 stycznia 2015

Nowy Blog ..? :D

Hej Hej Hej :D
Pewnie pomyslicie ze jestem szalona ale w przerwie swiatecznej naogladalam sie Zaca Efrona i BUUM ! Postanowilam zaczac pisac o nim opowiadanie (:
Blog nazywa sie "Now is good "


www.niech-bedzie-teraz.blogspot.com


Jest na nim juz Wprowadzenie i Rozdzial1. Mam nadzieje ze bedziecie mieli chwilke czasu i wejdziecie i przeczytacie. Uwazam ze jest calkiem inny o moich poprzednich. Licze na wasze komentarze i opinie (ktore sa baaardzo wazne)
Takze pozdrawiam was bardzo ciepluchno i mam nadzieje ze mnie nie zawiedziecie :***

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 17

Jechaliśmy samochodem ponad trzy godziny. W końcu dojechaliśmy do dużego domku daleko na końcu na wsi. Dookoła drzewa, pola, lasy, pastwiska.. naprawde cudnie , i tak mówi to "miastuś " .
Wysiedliśmy z samochodu, Martin wyciągnął z bagażnika walizki i zaprowadził do domu. W środku powitała nas bardzo przemiła pani, ciocia bruneta Selena i jej mąż Daniel. Wszyscy byli tak przemili i to dla mnie, dla obcej im osoby. Przecudowni. Pani Selena podała nam obiad, taki prawdziwy obiad. Jak byłam mała prawdziwym obiadem dla mnie były kartofle, sos i mięso. Zawsze kochałam jeść.
-A czemu Joe nie przyjechał.?- zapytał wuj Martina, pan Daniel
- Przyjedzie wieczorem, po pracy.
- Co?- zapytała zdziwiona ciocia
- Tak, Joe dostał prace.
- Niesamowite (...)
- A co on robi?
- Pracuje w kancelari prawniczej,zajmuje się wszystkimi papierkami etp.
- To na prawdę nieprawdopodobne, Joe pracuje! - cieszyli się strasznie, widać są dumni że staje na nogi i zaczyna troszczyć się o samego siebie.

Po obiedzie udałam się z Marti do stajni. Państwo Fricker posiadali kilka koni. Kocham te zwierzęta.
- Przejedziemy się na przejażdżkę?- spojrzałam na bruneta ze strachiem. Chciałam ale bałam się wsiąść.
- Nie jeździłam od podstawówki.
- Oj pomoge ci, choć.

Wyprowadziliśmy dwa konie na zewnątrz, a następnie osiodłaliśmy.
- Teraz włóż tu lewą stopę, podskocz i wskakuj.- zrobiłan po kolei co mi kazał i siedziałam na koniu. Marin zrobił to samo co ja , ruszyliśmy przez pola..

  ~.~

Przebudziłam się dziś bardzo wcześnie, bo nie było nawet jeszcze godziny 6:00. Wstałam z łóżka, podeszłam do okna, połowa listopada a dzisiejszy dzień był cieplusi. Słonko dogrzewało więc wyciągnęłam z walizki krótkie dżinsowe spodenki, białą szeroką bluzke na ramiączka i zwiewny długi sweterek w kwiaty. Zrobiłam sobie lekki makijaż jak zawsze, założyłam na nogi szerokie czarne botki, i cichutko otworzyłam drzwi wychodząc bezszelestnie na korytarz i udałam się na dwór.

Osiodłałam Gracje i ruszyłyśmy w stronę lasu. Na samym końcu znajdował się strumyk. Przywiązałam konia do gałęzi , wyjęłam z kieszeni telefon i wygrałam numer Nialla. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Czemu wczoraj ode mnie nie odbierałaś telefonu?!- wyskoczył od razu.
- A może najpierw byś się przywitał co?- powiedziałam z nutką ironi
- Cześć, czemu wczoraj nie odbierałaś ode mnie telefonu.?
- Byłam zajęta i zostawiłam telefon w pokoju, a już po nocy nie chciałam do ciebie dzwonić.
- Martwiłem się o ciebie!
- Nie krzycz na mnie!- podniosłam głos.- Niepotrzebnie, jesteś zbyt opiekuńczy, nic mi nie jest a poza tym jestem dorosła i umiem się sobą zająć.
-Jasne. Zemdlałaś i byłaś w szpitalu znowu, gdyby nie Ania nie powiedziałabyś mi co.? - powiedział oburzony. Co ja będe mu się tłumaczyła..
- Nie przesadzaj już ok. Wiesz jak mamy się kłócić to nie gadajmy wcale.
- Oczywiście najlepiej. Może nie masz czasu dla mnie? Jak zwykle zresztą.- zabolało..- I w dodatku mnie okłamujesz.
- Nie Niall nie okłamuje cie.
- Na prawdę? to gdzie teraz jesteś. ?- nie wiedziałam co powiedzieć, zaciełam się na moment.
- W Watfor.
- A z kim?
- ... z Martinem, to mój adwokat i z jego bratem Joe.- cisza, jakby nikogo nie było po "drugiej stronie" telefonu. Zrobiło mi się przykro, przykro że nie mówiłam nic blondynowi. W końcu jesteśmy razem, a związek opiera się na szczerości, w dodatku Niall opiekuje i interesuje się mną a ja jak ten prostak się zachowałam. Jestem żałosna! ;-;
- Niall ... skarbie , przepraszam nie chciałam żeby to tak wyszło.- odkrząknął
- Myślałem że zależy ci na mnie. myliłem się.
- Proszę nie mów tak, wiesz że to nie prawda.- moje oczy napełniły się łzami, teraz miałam ochote podejść i wtulić się w niego niczym w poduszke, ale to oczywiście niemożliwe.
- Musze kończyć
- Niall proszę nie!!
- Bye.

Ruciłam telefonem z całej siły o ziemie i zwijając się w kulke rozpłakałam się.

W Watford zostałam jeszcze cztery dni, potem wróciłam do domu. I tak nie opłacało mi się tam zostawać, cały czas siedziałam zaminięta w pokoju, czasem przyszła do mnie pani Selena i rozmawiała ze mną. Szczerze mówiąc bardzo mi pomogła psychicznie, powtarzała że pogodze się z Horanem i żebym tego tak bardzo nie przeżywała. Polubiłam ją, powiedziała też że jak będe miała ochotę znów tu przyjechać to serdecznie zaprasza.

Następnego dnia zadzwonił do mnie Liam, poinformował mnie że wieczorem o 18:00 będą na lotnisku. Cały dzień myślałam jak mam wytłumaczyć wszystko Niallowi. Zastanawiałam się jeszcze nad jedną opcją, po prostu nigdzie nie iść i zostać w domu. Hmm.?
Nie, jednak chyba nie. Muszę zobaczyć się z Horanem.

  ~.~

Stałam na lotnisku co chwila zerkając na zegarek. Było już kilka minut po 18 a ich jeszcze nie było.
Zarzuciłam na głowę gruby szary szalik, by aby przypadkiem mnie ktoś nie rozpoznał. W końcu zauważyłam wychodzących chłopaków. Szli w moją stronę. Serce zaczęło mi walić gdy zobaczyłam blondyna. Był ubrany w szary dres, na głowie kaptur, a za sobą ciągnął czarną walizkę.
Raptownie zebrały się fanki, zaczęły mnie przepychać i rzucać się w stronę chłopców, ci oczywiście robili sobie z nimi zdjęcia i dawali autografy. Wepchnęłam się w sam środek tłumu. Oberwałam kilka razy łokciem ale i tak to mnie nie nie powstrzymywało żeby dostać się do irlandczyka.
- Niall możemy porozmawiać.?!- krzyknęłam gdy byłam wystarczająco blisko by mnie usłyszał.
- O czym?
- O nas.
- Obawiam się że nie mamy już o czym rozmawiać.- kiedy to usłyszałam świat mój się zawalił. Czyli koniec? Z trudnością łapałam oddech, w głowie poczułam niesamowite kucie. Poczułam że tracu słuch , dookoła nic nie słyszałam jedynie szmery i krzyki napalonych fanek. Wybiegłam jak najszybciej z lotniska, pobiegłam w stronę parku. Usiadłam gdzieś na ławce w ciemności i płakałam.

Dwie, trzy, cztery godziny minęły. Przestałam płakać. Wstałam z ławki i poszłam do sklepu. Kupiła dwie wódki i w drodze do domu praktycznie obie wypiłam. Weszłam do swojego apartamentowca i udałam się do windy. Z trudnością dopasowałam klucz do zamka i weszłam do mieszkania. Byłam tak zdenerwowana a zarazem załamana i bezsilna, że zaczęłam wszystko zwalać z szafek. Krzyczałam i płakałam jednocześnie. Moje ręce zaczęły mocno krwawić ale to mnie nie powstrzymało od dalszego demolowania mieszkania. W końcu ktoś mnie powstrzymał. Złapał mnie za ręce i przytulił. Ten charakterystyczny zapach.. jak mogłabym go nie poznać. Zapłakana wtuliłam się w niego cały czas krzycząc.
- Dlaczego mnie zostawiłeś! Dlaczego!- wydukałam dławiąc się powietrzem.
- Przepraszam..Już nigdy cię nie zostawie.! Obiecuje. Kocham cię.
- Też cię kocham [...]

     ~.~ 

Październik..
Listopad..
Grudzień. Tak już jest koniec grudnia. Tyle ostatnio się wydarzyło że trudno wszystko spamiętać. Między innymi do "naszej" rodzinki doszedł nowy członek, The. Razem z Niallem zostaliśmy rodzicami chrzestnymi z czego jestem baaardzo baaardzo dumna. Następna rzecz hmm.. obchodziliśmy świetnie Hallowen, razem z chłopakami wycinaliśmy śmieszne dynie, też z napisem 1D.
Teraz już wszędzie światełka lempeczki bombki itp. Nie przepadam za świętami. Czemu?
Sama nie wiem. Wszyscy są razem, może i jestem dziwna ale nie lubie takich rodzinnych imprez.
Tegoroczne święta spędziliśmy razem z Niallem. Na wigili byliśmy u moich rodziców a potem w nocy polecieliśmy do Mulligar i Boże Narodzenie spędziliśmy u rodziców blondynka. Dostaliśmy osobne pokoje z czego Nialler nie bym zbytnio zadowolony. Chyba jego rodzice nie chcą znów zbyt szybko zostać dziadkami xd
Rozpakowaliśmy się, potem zjedliśmy wspólnie kolacje, daliśmy sobie prezenty, porozmawialiśmy, podokuczałam trochę Theo z blondynem i tak minęły święta. Strasznie podobał mi się jeden z  prezentów który Theo dostał ode nas. Białe Conversy. Słodko to wyglądało, duże nogi Horana i małe stópki drugiego Horanka *.* .
- Choć, porywam cię.- Niall podał mi rękę i pomógł wstać z kanapy. Spojrzałam pytająco na Denise która obok mnie siedziała. Wzruszyła ramionami i złapała swojego synka.
- A mogę chociaż wiedzieć dokąd ?- uśmiechnęłam się ubierając kurtkę.
- Prezent.- podszedł do Grega i coś powiedział mu na ucho, na co in pokiwał głową i uśmiechnął się. Nie wiedziałam o co chodzi. Niall złapał mnie za rękę, wyszliśmy z domu i odjechaliśmy.
- Myślałam że te diamentowe kolczyki, sukienka od Chanel, sweet rękawiczki, bielety na koncert, naszyjnik z zawieszką i sylwestra w Paryżu , to są moje prezenty na gwiazdkę.- powiedziałam spoglądając w jego strone.
- Bo są ale mam jeszcze jeden.
- Nialler..
- Nia marudź złotko, ucieszysz się

[....]

- Tatuaż? Znowu? boje się.
- Kochanie.- zaśmiał się.- Już to omawialiśmy kiedyś.
-A ty też zrobisz sobie?- spytałam.
- Nie. Pamiętasz jaki haos był gdy wszyscy dowiedzieli się o pierwszym tatuażu.
- Ale robisz je dla siebie a nie dla innych.- zamyślił się na chwile, podszedł do mnie i pocałował w czoło.
- To jakie robimy?

Po trzech godzinach wyszliśmy z salonu, uśmiechnięci, trzymając się za ręce. Ciesze się że Nialler mnie tu zabrał, przybyły mi nowe dwa tatuaże tak jak blondynowi.
Zrobiliśmy sobie jeden taki sam tatuaż z boku nagdarstka, amulet . Dodatkowo zrobiłam sobie piórko za lewym uchem, Horan napis z boku żeber "All you need is love .. "
. Zajebisty serio. Byłam z niego taka dumna jak matka która uczy chodzić własne dziecko... haha spoko porównanie xd - To gdzie teraz jedziemy.?- spytałam tuląc się do jego ramienia.
- Do hotelu.
- Co?- zmarszczyłam brwi
- Wynająłem pokój nam na noc.- obiął mnie w pasie i czule pocałował. Oh chyba wiem czego on w nocy oczekuje..
- A twoi rodzice? Przecież będzie im smutno że zostawiliśmy ich. Przecież są święta.
- Właśnie, święta. Dlatego chcę spędzić je z osobą którą kocham.- zamilkłam, zdziwiłam się jego odpowiedzią troche. To on już nie chce ich spędzać z rodziną? Często narzeka że rzadko się z nią widuje a jak przychodzi co do czego to co .? Obawiam się że Niall będzie chciał się ze mną przespać, kurde ale czy ja chce? Czy ja jestem gotowa? I najważniejsze pytanie czy ja go kocham w stu procentach?
Sama nie wiem.

Całą drogę przejechaliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się pod hotelem, wysiedliśmy z auta. Niall wyjął z bagażnika walizke. Jedną?
-Skąd to masz?- wskazałam na czarną rzecz
- Nie wiem, sama tam się znalazła.- zaśmiał się wzruszając ramionami,walnęłam go łokciem i wyszczerzyłam zęby. Weszliśmy do środka, przemiła pani z recepcji wręczyła nam kluczyk i wskasała gdzie szukać pokoju. Znaleźliśmy odpowiednie drzwi i natychmiast oboje rzuciliśmy się na wielgaaaśne łóżko. Zaczeliśmy się śmiać i opowiadać sobie śmieszne rzeczy.
- Wiesz że cię bardzo kocham.? - powiedział raptownie zmieniając temat.
- Wiem. Teraz wiem.- położyłam swą dłoń na jego policzku, troszkę się przysuwając pocałowałam go. Bez wahania odwzajemnił pocałunek. Położył mnie na poduszce a sam znajdował się nade mną nie przerywając pocałunku. Po głowie chodziło mi tysiące myśli co się zaraz wydarzy. Tylko sama nie wiedziałam czego ja chce. Muszę przyznać że cholernie zależy mi na nim i raczej kocham go ale boje się że gdy przywiąrze się do niego on mnie zostawi. I co w tedy? Załamie się.
- Niall stój, poczekaj.- oderwałam od niego usta
- Nie chcesz tego?- zapytał patrząc się mi głęboko w oczy.
- Z jednej strony chce ale z drugiej boje się co będzie dalej.
-A co ma być dalej?
- Zostawisz mnie.
- Oh kochanie..- położył się obok.- Za bardzo mi zależy na tobie żeby z ciebie zrezygnować. Jestem w stanie zrobić to gdy samabędziesz mi to kazała. Kocham cię i pragnę byś była szczęśliwa ze mną lub bez. Ale pamiętaj że tak łatwo ci nieodpuszcze.- jego przemowa była tak wzruszająca i piękna *.*
Od razu rzuciłam się na niego.  Zaczeliśmy się całować i zciągać z siebie ubrania [...]

_______________________________ Cześć cześć! ;D dawno do was nie pisałam ,nareszcie skończyłam rozdział. Działoo sie ! :P xdd wiem że będzie kilka osób które mnie zabije za to że nie rozszerzyłam ostatniej [+18] scenki :) .Otóż jestem tego świadoma ale na razie nie umiem pisać i nie wiem jak je pisać. Najpierw je ogarne podłucze się i na pewno jeszcze się taka pojawi z rozwinieciem ;D Mam nadzieje że podobał wam się mój "wymęczony"xd rozdział i będzie ktoś go wstanie skomentować (: liczę na was Moi Czytelnicy ^^ ps. wybaczcie za błędy, lecz nikt nie jest doskonały ;*

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 16

Rozmawialiśmy jeszcze chwile, aż do stolika ktoś podszedł. Martin patrzył się w tamtym kierunku, więc ja też się odwróciłam (...)
Zaniemówiłam.
- Cześć.- powiedział stając przy stole i kłaniając się.-Wiedziałem że tu cie znajde.- wow oni byli niemalże identyczni!.- Pożycz mi kasy.
- Hah pożyczyć? Nie okłamuj się co..
- No weź Marti
- Nie widzisz że mam ważne spotkanie, a ty mi przerywasz prace.!
-A myślałem już że to randeczka, w końcu.- zaśmiał się beszczelnie jak dla mnie, brunet zacisnął szczękę i podniusł się.
- Jessica idziemy z tąd. Nie będziemy rozmawiać w takich warunkach.
- Braciszku nie gniewaj się, to tylko takie niewinne żarty.- Martin złapał mnie za ręke i wyciągnął na dwór.
- To twój brat?- spytałam ledwo biorąc oddech, tak szybko szliśmy.
- Braciszkuu!
- Niestety tak.- sapnął odwracając się.
- No pożycz mi hajsu prosze, obiecałem już kumplom że pojedziemy dziś na impre do Bristol.
- Jak byś miał prace to byś miał hajs, a nie..! - zaczęli krzyczeć
- A może jak..
- Możecie się nie kłócić! Ludzie się na nas patrzą. Widzę że już skończyliśmy na dziś rozmowe.- warknęłam oburzona do Martina.- Więc cześć.- odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie.
- Przepraszam.- krzyknął adwokat
- Kłóćcie się ale nie przy mnie.!
-Jessica! - krzyknął ale ja szłam dalej nie odwracają się.- To może chociaż cię podwioze!
- Ja ją mogę podwieźć.- odezwał się brat Martina, momentalnie stanął przede mną.- Podwioze cię motorem.- zasugerował
- Nie dzięki.- wyminęłam go i poszłam dalej. Nie zwracałam już uwagi na wołania za mną tylko od razu prosto poszłam do domu.

** Oczami Joe (brat Martina) **

- Powiedz mi coś o niej.- stanąłem przy biórku, Martin szukał czegoś szukał zawzięcie w papierach.
- O kim.?- spytał nie przerywając poprzedniej czynności.
- No ta dziewczyna co była dziś z tobą w kawiarni.
- Jessica?
- No ona, jest całkiem całkiem powiem ci i że ..
- O nie ! wybij ją sobie z głowy rozumiesz, ona nie jest dla ciebie. A poza tym ma bardzo wpływowego chłopaka, daruj sobie.
- A skąd ty masz wiedzieć kto jest dla mnie a kto nie co ?
- Bo zam cie już 21 lat ! dlatego.
- Wiesz.. jesteś beznadziejny.
- I kto to mówi.- zgarnąłem telefon z półki i wszyszedłem mieszkania trzaskając drzwiami.
Co on sobie myśli ? że jest najważniejszy na świecie? palant (...
Wsiadłem na motor i odjechałem do siebie. Wziąłem krótki prysznic, zamówiłem chińszczyzne i do 21:00 (?) gdzieś tak siedziałem na chacie. Potem stwierdziłem że może bym gdziś wyszedł, więc wybrałem się do baru. Zaparkowałem motcykl na parkingu i wszedłem do środka "knajpy". Od razu buchnął na mnie smród dymu, wódy i dodatkowo mega basy. Poprawiłem włosy i usiadłem przy barze.
- Piwo.- rzuciłem do barmana unosząc lekko rękę. Rozglądałem się na boki obserwując rozmawiających, tańczących ludzi. Po dostaniu kufla, wziąłem kilka głębszych łyków. Spojrzałem się w prawo i przy ladzie dostrzegłem siedzącą dziewczyne z kawiarni. Jak jej tam..? A,Jessica. Wstałem z miejsca zabrałem piwo, a następnie dosiadłem się obok długowłosej brunetki.
- Cześć.- rzuciłem uśmiechając się.
- Ym cześć.?- powiedziała niepewnie przejmieżając mnie od góry do dołu.
- Co tu robisz sama?
- Zapewne to samo co ty.
- Czekasz aż jakaś miła, seksowna laska zwróci na ciebie uwage?- uniosłem lekko brew, uśmiechając się. Dziewczyna oparła głowę i zaśmiała się.
- W szczególności na tą seksowną.- oboje uśmiechneliśmy się szeroko.
- Jestem Joe.- wyciągnąłem ręke.
- Jessica.
- To wiem.
- Hm a co jeszcze o mnie wiesz?
Żee.. masz wpływowego chłopaka i że umówiłaś się dziś z Martinem.
- Jest moim adwokatem, więc to normalne.
- No jasne.- sapnąłem obojętnie.- Może dasz się na małą przejażdżkę motorem.?- spojrzała na mój kufel który ściskałem w ręku. Pokręciła głową, zeskoczyła z krzesła i od tak wyszła z klubu. Szybko się zerwałem i ją dogoniłem na zewnątrz.
- Ale ja nie piłem! Tyle co jeden czy dwa łyki. Nie jestem pijany!- oddalała się ode mnie nie zatrzymując się.
- No jasne, to samo mówili ci co teraz leżą na cmentarzu.- zatrzymała się, po chwili odwróciła i zmierzała w moją stronę. Podeszła i wyciągnęła mi z kieszeni kluczyki od motoru.
- No ej co ty robisz.?
- Ratuje ci życie.!- zdziwiony stałem w miejscu patrząc jak odchodzi, po sekundzie ogarnąłem się i ruszyłem za nią.
- Ej hola hola, a ty do kąd?
- Do domu.
- To oddaj klucze.
- W rzadnym wypadku. Nie moge pojąć jak to możliwe. Twój brat jest adwokatem a ty nie wiesz nawet że po alkocholu się nie prowadzi.?! Tak bardzo chcesz żeby reprezentował cię w sądzie jak kogoś zabijesz po drodze.?
- Nie, no ale..- nie dała mi dokończyć.
- Ale to można pocałować, a teraz wróć do domu pieszo, przy da ci się przewietrzyć tą głowe.
- A klucze.?!
- O to się nie mart, i tak nie umiem na tym czymś jeździć.- Jessica jak była tak zniknęła. Zostawiła mnie na środku chodnika, znaczy zostawiła mnie.. poszła sobie od tak. Trzeba przyznać że dziewczyna ma charakter. I co ja teraz mam zrobić.? Złapałem się za twarz.
Przecież do domu będe szedł ze dwie godziny. Co teraz ? Martin mieszka jakieś 15 minut z tond, więc.. chyba nie pozostaje mi nic innego. Założyłem kaptur na głowe i ruszyłem w strone brata.

    ~.~

Wspaniała noc. Uwielbiam gdy moje ciało wtopi się w materac, przykryje kołderką, normalnie raj. Tylko ktoś musiał mi go przerwać. Usłyszałem głośne walenie w drzwi, ze złości schowałem głowe pod poduszke myśląc że to coś pomoże. Pfff ja mądry.. Gdy walenie jeszcze bardziej się nasiliło wstałem z łóżka, no zajebiście 01:26. Otworzyłem zamek, otworzyłem na ościerz drzwi i zobaczyłem Joe..
- Hej moge wyjść?- ręce miał złożone za sobą, był pijany.
- Czy ty musisz wałęsać się po Londynie w takim stanie?, i wogóle przychodzić do mnie pijany?!
- To długa historia.- wymamrotał.- Do ciebie bliżej.- zaśmiał się.
Pokręciłem głową i wciągnąłem go do mieszkania, zaprowadziłem go do salonu i posadziłem na fotelu.
- Siedź tu.- poszłem do szafy po poduszke i koc jakiś dla niego.
- Wiesz ta twoja laska to niezła suka jest.- rzekł gdy ścieliłem mu kanape.
- Ciesze się. Jutro mi to powiesz a teraz idź spać.- zgasiłem światło, podążałem w strone swojej sypialni, kiedy Joe powiedział cicho.
- Martin?.- zatrzymałem się w miejscu, on zaczyna mnie już denerwować. Odwróciłem się.
- Czego?
- Głodny jestem.- Boże daj mi cierpliwość (...) zrobiłem mu kilka kanapek z sałatą i serem, bo on pomidora nie lubi. Podałem mu do ręki talerz a następnie prosto powędrowałem do łóżka.

           ~.~

- Masz ładowarkę do mojego telefonu.?- spytał wchodząc do kuchni zakładając koszulke. Zalałem herbatę gorącą wodą i zaniosłem na stół.
- W korytarzu w koszyczku pod wieszakiem.- wyjąłem grzanki z tostera i posmarowałem je morelowy dżemem. Gdzie ja mam telefon? Pomyślałem, wstałem i zauważyłem urządzenie na blacie. Odblokowałem telefon, miałem jedną wiadomość nieodczytaną.

" Mógłbyś do mnie zadzwonić? Mam ważną sprawe do ciebie, odnoszącą się do twojego brata"
                         Jessica Olsen

Przeczytałem wiadomość, nie wiedziałem o co chodzi. Co Jessica może mieć z nim wspólnego.?
- Joe.!?- krzyknąłem wołająco, a kurat w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworze.- po chwili po mieszkaniu rozległ się głos Jessi.

        * Oczami Joe *
  
- Otworze.- krzyknąłem i otworzyłem drzwi, a w nich poznana mi wczoraj brunetka.
- Cześć, jest twój brat?- spytała
- A może mi oddasz klucze?- zapytałem cicho.- Prosze nie mów nic Martiemu.- dziewczyna fukneła.
- Chyba śnisz, nie po tym co chciałeś wczor..
- Co się tu dzieje..- do akcji wkroczył Martin, spojrzał na Jessice.- Cześć, o co chodzi? Czemu tak stoicie?
- Wysłałam ci wczoraj sms-a bo chciałam ci coś dać i przy okazji poinformować. Otóż wcz..
- Otóż wczoraj się spotkaliśmy przez przypadek i zgubiłem klucze od motoru.- przerwałem jej szybko.-No i Jess je znalazła i jest tak uprzejma że postanowiła przyjść tu i mi je oddać.- dziewczyna zrobiła groźną mine.
- Wow wow co.? - powiedział zdezorientowany Marti.- Taka uprzejma? a jeszcze wczoraj stwierdziłeś że to suka.- miałem ochote go zabić!! Brunetka cicho zaśmiała się. Nie to już po mnie.
- Aha nie no spoko.- sapnęła krzyżując ręce.
- To jak w końcu było,wytłumaczy mi ktoś?- zapytał braciszek z twarzą w stylu "Wtf ?!" .Zajebiście teraz będzie znowu kazanie na temat tego jakim jestem palantem!. Spojrzał błagająco na Jessice. Jej mina nie była już taka milutka. Od prawdy dzieliły nas tylko sekundy (...)
-To wszystko było tak jak mówił Joe.- co?! Wyjęła z kieszeni kluczyki i wręczyła mi je.- Uważaj następnym razem.- rzuciła i wyszła na klatke schodową. Stałem w mega szoku, ona nie nakablowała mu? Really!??
- Może wejdziesz?- zasugugerował Martin
- Może następnym razem, śpiesze się na autobus.- uśmiechnęła się i zeszła po schodach na dół. Martin krzyknął jej coś jeszcze na pożegnanie i zamknął drzwi. Dalej stałem jak wryty w ziemie, z kluczami w ręku.
- Sierota.- stwierdził potrącając mnie i wracając do kuchni.

Wow serio nic nie powiedziała? Otworzyłem szybko drzwi i pobiegłem na dół z myślą że ją dogonie. Tak. Zauważyłem jà wychodzącą z apartamentu.
- Jess!- brunetka po chwili zatrzymała się i odwróciła. Miałem czas by do niej dobiec. - Dzięki że mu niepowiedziałaś.- dyszałam zmęczony.
- Uwież mi jest za co. Nie chce mu dowalać jeszcze problemów z tobą, i tak ma zapewne dużo swoich. Nie rozumiem jak możesz być tak nieodpowiedzialny? Mogłeś spowodować wypadek, ktoś mógł zginąć a nawet ty. Wiesz co by Martin przeżywał.?
- On ma mnie i tak w dupie.
- Serio, nie widzisz tego? On się o ciebie martwi. Nie dość że ci we wszystkim pomaga to jeszcze cie utrzymuje i daje kase. Hello gościu na jakiej ty planecie żyjesz.-fakt niestety miała racje, niezauważałem tego jak Marti mi pomaga. Myślałem że musi mi pomagać,bo to mój brat, ale jednak myliłem się. Mógł powiedzieć nie i nic mi nie pomagać. Jestem głupi ..
- Wiesz najlelszym rozwiązaniem będzie jak znajdziesz sobie prace i będziesz zarabiać na siebie. Jesteś już dorosły, czas się usamodzielnić a nie żyć na garnuszku brata. Zastanów się nad tym, a teraz wybacz śpiesze się, pa.
- Cześć.- wróciłem do mieszkania z głową pełną rozmyślań. Taka krótka rozmowa a jak wiele daje. Zabrałem swoje rzeczy i udałem się do centrum. Trzeba w końcu poszukać jakiejś pracy..

      * Oczami Jessici *

Nie chciało mi się dzisiaj wracać do swojego mieszkania. Tak smutno gdy nie ma w nim Nialla, pojechałam więc do rodziców. Załapałam się na obiadek, pogadałam z nimi, podogryzałam sobie trochę z Lucy, tak jak dawniej. Pożyczyłam od sis lapatopa i weszłam na skype. Umówiłam się z blondynem że o dziewiętnastej zadzwoni do mnie. Punktualnie oczywiście zadzwonił, nacisnęłam zieloną słuchawkę, oparłam się plecami o łóżko i postawiłam laptopa na kolanach.
- Cześć śliczna.- nie minęło kilka sekund a od razu humor mi się poprawił.
- Witaj księciuniu.- Horan uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Co tam u ciebie? Jak się czujesz?
- Narazie wszystko w porządku, a poza tym czuje się świetnie.- w rzeczywistościu czułam się fatalnie, strasznie mi się kręciło w głowie i był mi słabo. Dodatkowo Nialla nie było przy mnie.
- Ty nigdy nie powiesz że się źle czujesz kochanie. A ja nie lubie jak mnie okłamujesz.- zagryzłam nerwowo warge.
- Niall daj spokuj już ok, czuje się dobrze tylko kogoś mi brakuje.
- Hmm kogo ci może brakować?- uśmiechnął się
- Hmmm może ciebie?
- Może..- zachichotałam.- Mi ciebie też brakuje skarbie. Nie wiesz jak bardzo bym chciał być teraz przy tobie i cie przytulić.- łza zakręciła mi się w oku,jaki on jest kochany..
- Damy rade, niedługo wracasz to wyskoczymy gdzieś razem, i będzie fajnie.
- A gdzie masz chłopaków?-spytałam
- Poszli na impreze.
- A ty?
- No ja nie.
- A to czemu.?
- Wolałem z tobą pogadać, niż iść się bawić.- i teraz wyjdzie że to przeze mnie, yyyy lol.
-Oo nie Niall, teraz w tej chwili kończysz ze mną rozmowe i idziesz do chłopaków się bawić.
- Jessi nie (...)
- Bez gadania Niall, nie pozwole żebyś tu teraz sam siedział i o. Nie ma mowy idziesz tam.
- A ty co będziesz robić?
- A ja nie wiem pooglądam telewizję albo coś. Jestem u rodziców więc spokojnie, napewno coś się znajdzie.- nastąpiła mniędzy nami chwila ciszy, którą po chwili przerwał blondyn.
- Wiesz że cię bardzo kocham..- normalnie za-nie-mu-wi-łam.! Taki szok!. Pierwszy raz Niall powiedział mi że mnie kocha, tylko ja nie wiedziałam mu co odpowiedzieć. Nie byłam pewna czy ja też go kocham. Czułam oczywiście coś do niego ale nie wiedziałam czy to można nazwać miłością (...)
- Chciałabym żebyć powiedział mi to w cztery oczy.- zaczęłam by uniknąć niechcianej sytuacji, a praktycznie pytania " A ty mnie kochasz?? "
- Obiecuje że ci to..
- Dobra to zmykaj się bawić.
- Zadzwonię do ciebie jutro o tej samej godzinie.
- Okey.
- Narazie skarbie.
- Pa.

Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na szafeczkę. Jak powiedziałam wcześniej, zeszłam na dół oglądać rodzinnie telewizję, tylko brakowało mi jednego ... Nialla.

       ~.~

    * Oczami Martina*

Szwendałem się po alejkach w TESCO i szukałem jajek, w końcu trzeba zrobić zakupy bo w lodówce świeci pustkami. Powkładałem do wózka wszystkie produkty i udałem się do kasy, stanąłem w kolejce. Przede mną stała blond dziewczyna którą kojarzyłem, tylko skąd?
Aaa to jest ta koleżanka Jessici, jak jej tam było? Anka?
-Ania?- dziewczyna odwróciła się, uśmiechnęła się sztucznie.
-O cześć.- wyglądała na bardzo przejętą czymś.
- Coś się stało.?- dziewczyna nerwowo poprawiła torbę na ramieniu.
-Nie słyszałeś o Jess?- ym nie wiedziałem zbytnio o co jej chodzi.
- Co? Nie.
- Jessica wczoraj zemdlała w domu i zabrała ją karetka do szpitala.- otworzyłem szeroko oczy ze ździwienia.- Dlatego zrobiłam jej zakupy i jade teraz do szpitala.
- To co jej się stało?
- Nie wiem, trzeba porozmawiać z lekarzem.

Zapakowałem swoje zakupy do torby, zapłaciłem i pomogłem nieść siatki Ani. Doszliśmy do mojego samochodu i załadowałem wszystko do bagażnika.
- Wsiadaj podwioze cię do szpitala.
- Na prawdę, dziękuje ci.- obeszłem samochód i otworzyłem jej drzwi, blondynka wsiadła więc zatrzasnąłem i wsiadłem i ja do środka. Odpaliłem silnik, wyjechałem z parkingu i ruszyliśmy w storonę szpitala.

Zajechaliśmy pod wielki biały budynek znany szpitalem. Weszliśmy do środka, Ania spytała się w recepcji o numer sali. Udaliśmy się do windy, a z windy na trzecie piętro. Na końcu korytarza był pokój 323, weszliśmy po cichu. Niby zwyczajnie jak w szpitalu, biale ściany i sufit ale ja bym tu dostał chyba jakiejś schizy. Na łóżku leżała Jessica, pisała coś w telefonie, podłączona do tych wszystkich kroplówek etp:. Jak nas zobaczyła odłożyła telefon i z uśmiechiem nas zaprosiła.
-Hej.
- Heej.- Anka rzuciła jej się w obięcia, widać że są ze sobą bardzo zżyte, jak siostry.
- I jak się czujesz?- brunetka spojrzała na mnie, wydawało mi się że była zaskoczona tym co ja tu robie wogóle.
- Dobrze, nie wiem tylko po co lekarze mnie jeszcze trzymają.- powiedziała z wyrzutem.
- Może pójde do lekarza i z nim porozmawiam?- zasugerowała blondynka
- Nie, ja to zrobie, a wy pogadajcie sobie.- wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do pokoju lekarskiego (?) < nie wiem jak to się nazywa xd >
Zapukałem do drzwi, usłyszałem ciche proszę.
- Witam pana.- podeszłem i przywitałem się.- Nazywam się Martin Wesley i chciałbym się zapytać o stan pańskiej pacjentki, Jessici Olsen.
- A pan jest kimś z rodziny?
- Nie, jest adwokatem pani Olsen.
- Aha, w porzątku. Jeżeli chodzi o panią Jessice .. jest bardzo przemęczona, co obiawia się mdleniem. Jest zestresowana i nie zbyt to dobrze wpływa na jej zdrowie. Nie powiem, słyszałem oglądałem a nawet czytałem o panience Olsen i o ataku na nią przez psychofanke swojego partnera Nialla Horana, i to może być powodem tego wszystkiego. Za dużo się stresuje.
- Czyli co trzeba zrobić?- doktor podrapał się w łysą głowę i zdjął bryle z nosa.
- Dobrze by było gdyby do czasu rozprawy w sądzie wyjechała gdzieś. Najlepiej na wieś. Zrelaksowała się, odpoczęła trochę i poprzebywała na świeżym powietrzu. Sam pan wie jak jest w Londynie, same tłoki,korki i mnóstwo spalin a na wsi to co innego.
- Czyli Jessica może już wyjść ze szpitala?
- Tak, naturalnie. Tylko niech się dziewczyna niestesuje.
- Bardzo dziękuję panu za rozmowę. Jest pan bardzo miły.- pożegnałem się z nim.
- Miło mi to słyszeć.- zaśmiał się
- Do widzenia.
- Do widzenia.

Wyszedłem z pokoju i poszedłem do dziewczyn.
- Możesz już dziś wyjść.- Jessica uśmiechnęła się.- Tylko doktor powiedział żebyś się niestresowała.
- Jasne.- przymróżyła zabawnie oczy.- Mam dość już tego miejsca.

Wyszliśmy ze szpitala.
- Odwiozę was.
- Nie ja dziękuję, mam jeszcze kilka spraw do załawienia.- Ania założyła na szyję szalik i pożegnała się.
- Pa.- rzuciła odchodząc.
- Bye.
Jessi spojrzała na mnie.
- Odwieziesz mnie do rodziców.?- zapytała
- Nie.- zaśmiałem się.
- Co,nie? czemu?
- Zaworze cię do twojego mieszkania, pakujesz sobie troche rzeczy i zabieram cię do Watford.
- Co?- spytała zaszokowana.
- Jeszcze tylko do Joe.- wyjąłem telefon i wybrałem numer brata.
- Marin możesz mi to wytłumaczyć? Jakie Watford ?
- Wsiadaj do wozu, po drodze ci wszystko opowiem.

_____________________________________ Elo elo ziomki :D Jak widzicie przyszłam dziś do was z takim o to rozdziałem. Wogóle miałam go dodać już wczoraj ale po prostu miałam wczoraj dzień wielkiego lenia i tylko dokończyłam troche i dałam sobie spokój xd Mam nadzieje że was zaskoczyłam was troche tym wszystkim ;D mówie tu o Joe czyli bratem Martina. W rzeczywistości jak może niektóre/niektórzy(?) z was wiedzą są to bracia Pawłowscy (J- Józef , M- Stefan). Józef grał główną role w filmie Miasto 44, nie wiem może z was ktoś oglądał Polecam Zajebisty Film ! :D . U góry w zdjęciach dodała zdj takiem blondynki którą u mnie gra Anie, to ona też grała w miasto 44 "biedronke" niunie Stefana (Józefa xd) Mam nadzieje że podobał wam się rozdział i chętnie go skomentujecie (: BUŹKA :* PS. lubie czytać długie komentarze xx ;p

środa, 24 września 2014

Rozdział 15

Minęło już prawie miesiąc, trudny miesiąc, od kąd jestem z Horanem. To był czas kiedy cały świat powiedział wielkie WOW!. Pomijając to że na twitterze jak i na moim facebooku codziennie miliony tryliony hejtów typu. nie pasujesz do Nialla , daj mu spokój, odpierdol się od niego.. itp  ale nie patrząc na te wszystkie jak to można nazwać zdaniem Malika "pierdoły" to jest super. Niall codziennie gotuje mi śniadano ^^ [ bywa też że ja robie] , chodzimy na wieczorne spacery, imprezy, zabiera mnie do restauracji ( McDonald's i KFC oraz naturalnie Nando's) ale żeby nie patrzeć to też są restauracje. Z resztą Niall uznał że nie lubi sztywnych miejsc , z resztą ja też. Ogólnie mówiąc traktuje mnie jak swoją taką księżniczke. Podoba mi się to ale czasami trochę przesadza.

Chłopaki mi ostatnio zaproponowali czy nie chciałabym jechać z nimi na gale rozdania nagród MTV. Oczywiśnie nie mogłam im odmówić xd (...). Także jedziemy do Las Vegasssss!

Walizki spakowałam już dwa dni przed wylotem abym czegoś nie zapomniała. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się że każde z nas ma odzielny pokój. WTF ? No okey mi to zbytnio nie przeszkadza ale najwyraźniej blondynowi się to nie spodobało.
- Nie chce być od ciebie oddalony aż o cztery pokoje.- żalił się jak małe dziecko któremu coś się nie podoba i tupie nóżką.
- Horuś skarbie w rzeczywistości mieszkasz ode mnie dwa bloki i żyjesz a tu cztery pokoje, więc nie przeżywaj tak.- zaśmiałam się szukając w walizce ładowarki do telefonu.
- Jess wiesz o co mi chodzi. Teraz jesteśmy tak blisko siebie a musimy być tak daleko.
- Fakt cztery pokoje.
- Aż.- podkreślił.
- Niall.. - westchnęłam głośno siadając na łóżku.
- Pójdę do Paula żeby załatwił nam jeden pokój.
- Daj sobie na razie spokój z tym, on jest zajęty czym innym. Za dwie godziny występujecie na gali.
- Masz rację.- uznał przeczesując swoje farbowane blond włosy.
- Ja zawsze ją mam.- wyszczerzyłam się.- Dobra a teraz zmykaj bo muszę się przygotować na waszą gale.
- Widzimy się za godzinę.- wyszedł muszczając mi oczko. Cicho się zaśmiałam i zamknęłam drzwi na zamek, tak wrazie czego. Poszłam się wykąpać i umyć głowę. Na samym końcu zrobiłam makijaż i ubrałam sukienkę. Co ledwo zasunęłam suwak ale spoko, przejrzałam się w lusterku i powiedziałam :

             OMG!

Boszz jak ja wyglądam, z dziesięć lat więcej. O nie. Tak nie może być zdjęłam szpilki i rzuciłam na łóżko, złapałam materiał w garść i ruszyłam w stronę łazienki, lecz ktoś zaczął się dobijać. Fuck , przeklełam w myśli i podeszłam otworzyć drzwi. Po drugiej stronie stali chłopacy.
- Jess szybko musimy się zbierać, zaraz się spóźnimy!- powiedział zdenerwowany Liam.
- Co ?! Nie ma takiej opcji, ja muszę jeszcze zmienić sukienkę. Proszę poczekajcie..
-Jessica nie mamy czasu.- stwierdził Zayn patrząc na zegarek.
- A poza tym wyglądasz zniewalająco.- wtrącił uśmiechnięty Harry.
- No na pewno. Wyglądam na trzydziestkę! Poczekajcie chwile ja tylko zmie..
- Nie jedziemy już!- zarządził blondyn łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia, szybko mu się wyrwałam.
- Czy wy to rozumiecie? musze zmienić sukienkę!- wrzasnęła rozłoszczona. No nie wyrobiłam się z czasem. Niall podszedł ,złapał mnie za biodra i wciągnął mnie na swój bark.
- Niall nie proszę cię skarbie!- krzyczałam lecz nic nie działało. Zeszliśmy na dół (kto zszedł ten zszedł) i weszliśmy ( kto wszedł ten wszedł, niektórzy zostali do niej wsadzonej na siłę) do czarnej limuzyny i odjechaliśmy. Przez całą drogę nic się nie odzywałam, nie dlatego bo foch tylko bałam się gali. Nigdy nie byłam na takim czymś, dla nich to pestka ale oni nie są takimi zwykłymi ludzmi jak ja. To gwiazdy, idole nastoletnich dziewczyn tzw. gimbusek { ok -.- gdzieś tak czytałam } , a ja dziewczyna o debilnej figurze, całkowite bez talencie z Londynu.
Gdy dojechaliśmy było po prostu pełno, pełno ludzi. Flesze, paparazzi czerwony dywan , nie to nie mój styl. Wysiedliśmy z samochodu i z sztucznym uśmiechem podążała z chłopakami. Naturalnie tysiące fot z każdych stron,oczywiście ja unikałam jak najbardziej obiektywów. To nie ja tu jestem sławna tylko oni. Weszliśmy do środka gdzie każdy miał swoje miejsce, niestety Niall z chłopakami mieli te główne fotele z przodu i musieliśmy się rozstać. Ja usiadłam w tylnich rzędach po prawo. Dookoła widziałam tyle sławnych gwiazd i ludzi że oczy mi się po prostu świeciły, a podczas przerw porobiłam sobie troche z nimi zdjęcia. Oczywiście kilka z nich wrzuciłam na insta i twittera. Gala trwała bardzo długo, występy przyznawanie statuetek zabiera sporo czasu. Na razie 1D zdobyło cztery statuetki z pięciu! Byłam taka szczęśliwa że szok. W pewnej chwili źle się poczułam. Wiecie tyle ludzi, tłok, wyszłam więc na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza. Podążałam czerwonym dywanem idąc w stronę ławki po drugiej stronie ulicy, mijałam się z tyloma ludźmi i nagle (...) dostałam czymś w głowę. Zabolało, aż upadłam. Przed oczami widziałam rozmazany obraz, który wrócił w pełni po kilkunastu sekundach. Przed sobą ujrzałam dziewczynę w białej bluzce Directioner, może starszą troche ode mnie, z miną tak poważną i oczami pełnymi nienawiści. A więc to ona mnie uderzyła!
-Wredna suka.!- wrzasnąłam próbując się podnieść z podłogi.
- Co kurwa powiedziałaś dziwko?!- rzuciła się okładając i bijąc mnie pięściami. Usiadła na mnie tak że praktycznie nie mogłam się ruszyć, i nie mogłam się bronić. Po chwili uwolniłam rękę i przypierdoliłam jej z całej siły w pysk. Odrzuciło ją aż. To nie był najlepszy pomysł bo po niespełna minucie dostałam dwa razy mocniej. Poczułam coś w buzi. O nie fuck ząb! nie daruje kuwie tego! Zaczełyśmy się szarpać i wyzywać obydwie. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to że tyle ludzi dookoła było i nikt nic nie zrobił. A nie! myle się, robili.. zdjęcia. Nagle wparadował ochrona i zciągnęła ją ze mnie,nareszcie. Jeden z ochroniarzu podniusł mnie z ziemi a dwaj pozostali trzymali tą popierdolnietą laske. Po chwili koło mnie pojawili się Niall i reszta chłopaków.
- Boże Jess skarbie.!- przytulił mnie mocno, teraz czułam się bezpieczna, w jego ramionach. Nie wiem czemu ale popłakałam się, nie wiem czemu.. z bezsilności (?).- Kochanie coś ci jest?coś cię boli?- zadawał wiele pytań na zmiane z Harrym. Byłam tak oszołomiona tym wsztstkim że te pytania poprostu odbijały się ode mnie, nie docierały do mnie. Wyrwałam się z objęć blondyna i cała we łzach wybiegłam łapiąc pierwszą taksówkę i odjeżdżając.

Zatrzasnęłam głośno drzwi cała we łzach i krwi. Nie doszłam jeszcze do siebie. Wbiegłam do łazienki zciągając z siebie porwaną i poplamioną krwią sukienkę. Stojąc w bieliźnie uczesałam włosy w niesfornego kucyka na czubku głowy, obmyłam brudną twarz i ręce. Wróciłam do pokoju , założyłam szybko jakieś błękitne dżinsy i rozciągnięty biały sweter. Wyjęłam z pod łóżka walizkę i zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy.
- Jessica!- odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach Nialla.
- Wyjść stąd..- rzekłam załamującym się głosem, zasuwając walizkę.
- Co ty robisz?- krzyknął próbując mnie nie przepuścić.
- Odsuń się.!
-Co ty robisz pytam się!- złapał mnie za ramiona
- Wyjeżdżam nie widać?
- Jessi prosze nie..
- Niall nie moge rozumiesz?
- Proszę cię. Przepraszam cię za to co się stało, ale nie chce żebyś wyjeżdżała mieliśmy spędzić te dwa tygodnie tutaj razem.
- Wiem ale nie zostane tu dłużej.!
- Jessica powinniśmy jechać do szpitala najp..
- Nie Horan , nie powinnam tu z tobą przylatywać rozumiesz? To był kiepski pomysł, dzięki temu będe mieć mnustwo siniaków i dodatkowo nie mam zęba.. Na prawdę super się zapowiada. Nie Niall nie zostane tu, wracam do Londynu. A poza tym i tak byście mieli cały czas koncerty i nie miał byś czasu dla mnie..
- Jessi..- wydukał ze łzami w oczach.
- Nie Niall , to postanowione. Wyjeżdżam.- złapałam walizkę i wyszłam z pokoju stając na chwilę w drzwiach.- Widzimy się w przyszłym tygodniu. Pa.- wyszłam podążając na dół do taksówki..

O godzinie 2:20 byłam w Lodynie. Wysiadłaz z samolotu zabierając walizkę, próbując nie wyróżniać się z tłumu wydostałam się z strefy bagaży. Podążałam w stronę głównego wyjścia z lotniska, idąc czułam się słabo, coraz słabiej aż w końcu upadłam..

Obudziłam się w gdzieś gdzie dawno nie byłam, mianowicie szpital. Otworzyłam w pełni oczy i zobaczyłam obok siebie pielęgniarkę.
- Witam.- uśmiechnęła się pogodnie wpisując coś w kartkę wiszącą na moim łóżku.- Jak się pani czuje?- próbuwałam trochę się podnieść
- Strasznie kręci mi się w głowie.- syknęłam łapiąc się za głowę.
- Nie nie niech się pani nie podnosi. Ma pani złamane dwa żebra i lekki wstrząs mózgu, lepiej będzi jak poleży pani jeszcze trochę- hola hola co?
- Jeszcze? To ile ja już tu leże?- spytałam
- Dwa dni.
- Że co.?
- Była pani tak słaba że musieliśmy dać pani środki nasenne.
- Ahaa.. A ktoś wie że ja tu jesteś?
- Naturalnie proszę się nie martwić zawiadomiliśmy pańską rodzinę.- ha ha nie no super, dzięki ;-;
- Yghh..
- Właśnie ktoś czeka na korytarzu do pani. Mogę wpuścić go tutaj?
- Jeżeli to nie jest ksiądz żeby mnie pochować to może wejść.- pielęgniarka zaśmiała się cicho i wyszła pozwalając komuś wejść do środka..
- Hey.- wparadowała do środka Lucy z wielką torbą jedzenia.
- Cześć.
- Jak się czujesz?.- zapytała siadają koło mnie na łóżku.
- Nie jest źle.
- Słyszałam, oglądałam i nawet czytał to co się stało.
- Aż tak ? Nawet nic nie mów.. Rodzice wiedzą?
- Niestety. Byli rano u ciebie ale spałaś.- fakt spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie 16:12 , wow późno już jest.- Jest ktoś kto by chciał z tobą pogadać.- podnioła się i spojrzała w stronę drzwi odchrząkując głośno. Do sali wszedł ... że co.?
- Co tu robisz.?- zapytałam zdziwiona.
- Ja po niego zadzwoniłam. Musicie wyjaśnić sobie pare spraw. To ten.. nie będe wam przeszkadzać. Narazie. - odprowadziłam ją wzrokiem do wyjścia, po chwili całą swoją uwagę zwróciłam na błękitnych jak ocean oczach.
- Przepraszam cię.- wyszeptałam spuszczając na moment wzrok w dół.- Nie powinnam tak na ciebie krzyczeć i tak reagować, to nie twoja win..
- Moja Jessi. Nie powinienem cię zostawiać tam samej.
- Dlaczego przyleciałeś? a koncerty?
- Odwołaliśmy dzisiejszy
- Nia..
- Nie mogłem inaczej postąpić.. Gdy Lucy zadzwoniła i powiedziała że jesteś w szpitalu to nogi mi się ugieły. Nie mógł bym cieszyć się i skać na scenie wiedząc że cierpisz i nie wiem co ci jest.
- To tylko dwa żebra, pare siniaków i wstrząs mózgu.
- Chyba aż! (...) Do tego wcale nie powinno dojść.
-Hej , nie zamartwiaj się już tak. Czasu nie cofniemy, a poza tym troche urlopu mi się przyda.- złapałam jego dłoń.- A gdzie chłopcy?
- Zostali w Los Angeles, chcieli lecieć ze mną ale Paul..
- Jasne rozumiem, macie koncerty na głowie. Nie możecie zawieść swoich fanów.
- Znienawidziłem ich.- powiedział zaciskając wargi.
- Nie mów tak.
- Jess spójrz jak oni cię traktują! Rzucają się na ciebie, to nie jest normalne.
-Trafiła się taka jedna wariatka, to nie znaczy że wszyscy są tacy. Niall nie oceniaj ich tak.- w sumie nie wiem czemu ich broniłam. Za te miliony hejtów, wyzwiska czy cokolwiek innego.? Może i traktują mnie jak WROGA i życzą mi nawet śmierci, ale wiem to że oni robią to z bezsilności. Boją się że zabiore im Nialla i One Direction się rozpadnie. Rozumiem ich, ale do tego nigdy nie dojdzie. Nie pozwole na to.!
-Przemyśl to dobrze i zastanów się co ty wogule wygadujesz, a teraz powiedz mi kiedy wracasz ?
- blondyn wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz.
- W sumie muszę się już zbierać, za 40 minut mam samolot a jeszcze kilka spraw..
- Jasne leć.- uśmiechnęłam się blado.
- Na prawdę chciał bym zostać ale..
- Rozumiem cię, taka praca. Nie mam ci tego za złe. Poradze sobie.- chłopak podszedł i czule mnie pocałował, zatopiłam się w jego cudownym zapachu wody po goleniu. Uwielbiam (...)
- Będę tęsknił.
- Wiedz że ja też. Więc do zobaczenia za .. ile?
- Całe 13 dni.- jego oczy poszarzały.
- Oj wytrzymasz mój ty irlandczyku.- uśmiechnęłam się szeroko pociągając go z powrotem za szyje i moco całując. Gdy wyszedł , raptownie poczułam się taka samotna. Odrzucona. Wiem że to niedorzeczne ale nie nawidze szpitali, tych wszyskich wentyków,motylków,kroplówek .. o niee. Rozejrzałam się na boki i zauważyłam leżącą koło ściany waliskę. Zapewne albo Lu przyniosła albo rodzice. Wstałam i znalazłam w niej szary szlafrok. Zarzuciłam go na siebie i wyszłam na korytarz, a tam tłok.
- Przepraszam gdzie znajde pokój lekarski? Tego doktora co mnie bada etp.?- zapytałam jedną z przechodzących pielęgniarek.
- Zapewne pani lekarz to pan Durfft , więc prosto i na końcu pierwsze drzwi po prawo.
- Dziękuję.- poszłam tak jak mi powiedziano i zapukałam do drzwi. Usłyszałam cichą odpowiedź więc weszłam do środka.
-Dzień dobry.
- Witam panią Olsen. Jak się pani czuje?
- Lepiej.
- A więc co panią do mnie tu sprowadza?
- Chciałabym się wypisać.
- Teraz? Musi pani przejść jeszcze kil..
- Tak teraz.- doktor głośno sapnął.- Obiecuję że będę się oszczędzać.
- To wiadomo.-uśmiechnął się.- Powinnaś wyjechać na jakiść czas i odpocząć. Widać że jesteś zmęczona.- lekarz miał racje, a to Niall, a to chłopcy, a to kwiaciarnia, a to Ania, a to rodzice... pffff dużo tego. Podpisałam pare dokumentów, zabrałam rzeczy z sali i udałam się do domu.

Rzuciłam wszystkie rzeczy pod wieszak i walnęłam się na kanapę. Zdjęłam butu, przykryłam się kocykiem, zamknęłam oczy by już zasnąć i... pukanie. Przeklęłam w myślach i zdenerwowana wstałam do drzwi. Otworzyłam zamek i zobaczyłam młodego, przystojnego mężczyzne w garniturze z walizką. Aha już rozumiem.
- Dzień dobry nazyw...
- Dzień dobry ale ja wierzę.- mężczyzna zmarczył brwi , spuszczając głowę w dół zaśmiał się. Nienormalny jakiś?
- Ale ja nie jes..
- Przepraszam ale ja panu chyba nie przeszkadzałam, prawda? Otóż ja wierzę i swojej wiary nie zmienię ale sąsiadka po drugiej stronie jest taka inna więc może ona coś tam..- mężczyzna powtórnie się zaśmiał.
- Proszę pani ja nie chcę pani kazać przestać wierzyć. Nie zajmuję się tym.
-Tak, to w takim razie kim pan jest?
- Pani Jessica Olsen.?
- Oczywiście że tak , ale nie rozumiem.?
- To dobrze. Nazywam się Martin Wesley i jestem pani adwokwatem.- zdziwiłam się trochę
- Ale ja nie zamawiałam adwokata.
- Ale pan Horan tak.
- Wow wow wow, czyli Niall pana przysłał?
-Dokładnie.
- W takim razie zapraszam.- zaprosiłam go gestem ręki do środka.
- Napijesz.. znaczy pana.. napije się pan czegoś.- grrr zawsze coś mi się wyrwie. Lekko zażenowana spojrzałam na adwokata.
- Może mówmy sobie po imieniu co? będzie ławiej. Martin.- uśmiechnięty podał mi ręke.
- Jessi, miło mi.
- Mi również. A wracając do pytania może być sok.- zajrzałam do górnej szafki,  został tylko Nialla sok. Trzeba będzie zrobić zakupy.
- Dopiero wróciłam ze szpitala i zapomniałam zrobić zakupów ,i niestety wyczerpały się zapasy i został tylko sok grejfrutowy.- zrobiłam lekki grymas na ustach.
- Uwielbiam sok grejfrutowy.- powiedział
- Serio??!- zapytałam z niedowierzeniem. Nalałam do szklanki napoju i podałam mu do ręki.- Boże jak wy możecie to pić.- szepnęłam sobie pod nosem
- Mówiłaś coś ?
- Nie, nie nic. Tak tylko gadam sobie do siebie.
- Aha.- zaśmiał się.
- To może porozmawiamy o sprawie.
- A tak jasne. Więc zaczne od tego ... chciałbym żebyś opowiedziała mi wszystko z tamtego wieczoru.
- To było rozodanie nagród MTV. Byliśmy już tam troche czasu i oczywiście było dużo ludzi i zrobiło mi się słabo więc wyszłam na zewnątrz. Wtedy rzuciła się na mnie ta wariatka, przewaliłam mnie i zaczęła mnie bić.
- I to wszystko?
- Nie. Potem zrzuciłam ją z siebie i próbowałam wstać ale znowu zaczęła mnie szarpać, więc ją uderzyłam w morde..- Martin zakrył usta ręką.- yy znaczy w twarz, oddała mi i wybiła mi czwórkę z prawej strony. No i wtedy razem zaczęłyśmy się bić i szarpać do tond gdy przyszła ochrona i zabrała ją ode mnie.
- Czyli to ona zaczęła.
- Tak, przecież ja jej nie znam więc nawet nie miałabym powodu jej bić prawda.?
- Ja ci wierze ale jest jeszcze sąd i on potrzebuje dowodów. Masz może jakieś?
- Tak. Dwa złamane żebra, miliony siniaków, wstrząs mózgu i brak zęba. Coś jeszcze?
- Widzę że się denerwujesz a w twoim stanie to raczej nie wskazane.
- No coś ty (...)
- A widział to może ktoś.?
- Nie wiem, było dużo ludzi ale każdy olewał to żeby zdjąć ją ze mnie tylko robili zdjęcia. Nie no fajnie spoko.
- To ja poszukam dziś jakiś zdjęć, informacji i dam ci znać jak będę coś miał.
- W porządku.- pokiwałam głową, odprowadziłam go do drzwi.
- Dasz mi swój numer telefonu?- wyszczerzyłam się. - Żeby być z tobą w kontakcie.- dodał szybko speszony.
- Jasne.- wpisałam mu w telefon numer i się pożegnaliśmy. Nareszcie mogę się położyć, zamknęłam na klucz drzwi i z powrotem wskoczyłam pod kocyk zasypiając..

                ~.....~

- To jak?W skate park'u za 15 minut ok?- spytała Ania
- Jasne,wezmę żelki.
-Spoko. Pa
-Narazie.

Zgarnęłam deske i pojechałam do parku. Ania już czekała na murku, opowiedziałam jej całą tą historie z Las Vegas. Na samym początku myśla że to jedna wielka ściema ale gdy opowiedziałam jej to osobiście uwierzyła. Była wściekła na chłopaków że się mną nie opiekowali, tłumaczyłam jej że to nie ich wina ale ona ma trudny charakter. Po ojcu.
- Ej ktoś przyszedł.- powiedziała wskazując głową na kogoś idącego w naszą stronę. Odwróciłam się i zobaczyłam Matina.
- Cześć.- powiedział podchodząc do nas.
- Znasz go ?- spytała cicho, kiwnęłam jej i podeszłam do niego.
- Co tu robisz.? Jak mnie znalazłeś?
- Dzwoniłem do ciebie ale nie odbierałaś,byłem u ciebie ale nie zastałem cię tam a twoja sąsiadka stwierdziła że możesz być tu.
- Sorry, nie wzięłam komórki.- spojrzałam na blondynkę za mną.- A poznaj, to moja przyjaciółka Anka a to mój adwokat.
- Hej.
- Martin miło cię poznać.- podali sobie ręce
- Nie wspominałaś że masz tak przystojnego adwokata.- no nie zaczyna się, jej gadka szmatka na podryw, to cała ona.
- Najwidoczniej zapomniałam. Coś się stało że przyszedłeś?- oderwał wzrok od Ani.
- Ah tak. Udało mi się ustalić kto robił jedne ze zdjęć więc jest mała szansa że by zeznawał w twojej sprawie w sądzie.. Może chodźmy gdzieś usiądziemy i porozmawiamy spokojnie. Zapraszam cię na kawę. Ciebie też Aniu.
- Dzięki za zaproszenie ale muszę być dziś wcześniej w domu,mam jechać z mamą do cioci. Może innym razem. Także ja lecę pa Jess.- cmoknęła mnie w policzek.- Pa Martin.
- Do zobaczenia.- odpowiedział.- To jak idziemy.?
-Pewnie.

Mari zaprosił mnie do małej kawiarenki na przeciwo Big Bena. Nigdy tu nie byłam ale trzeba przyznać że ma gust. Usiedliśmy przy stoliku na samym końcu przy szybie, można było oglądać wszystko na ulicy.
- Czego się napijesz?- zapytał uśmiechnięty zdejmując płaszcz.
- Może być kawa lattè z toffi.- po chwili podeszła do nas kelnerka.
-Co podać?
- Dwie kawy lattè z toffi.- zanotowała sobie na karteczce i mile poinformowała że zaraz przyniesie zamówienie.
- Długo jesteś już adwokatem.?- zapytałam zdejmując ciemno zieloną materiałową kurtkę. Jest już połowa października i robi się chłodno. Brr..
- Pięć lat.
- Chyba lubisz swoją prace, przynajmniej ja tak uważam.
-Bardzo, pozwala mi się wykazać.Lubie pomagać ludziom i to daje mi satysfakcję.
- Opowiesz mi coś o sobie.? - zachichotałam
- A co taka ciekawska jesteś?- uśmiechnął się szeroko.
- Mam prawo wiedzieć coś o osobie która mnie reprezentuje prawda?- jego mina bezcenna.
- Urodziłem się w Watford, w miasteczku na wsi. Od dziecka wychowywała mnie ciotka z wujkiem. Mam młodszego brata, jest zupełnie inny ode mnie. Jest podejmuje decyzje bez zasamowienia, bawi się życiem i jest kompletnie nieodpowiedzialny.
- Czyli ty jesteś ten lepszy z braci czyli dobrze ułożony i wychowany a on jest ten gorszy nieodpowiedzialnym smarkacz, tak?- spytałam z przekąsem opierając głowe o ręke. Podeszła do nas kelnerka i wręczyła nam kawę, dodatkowo dostaliśmy kawałek pomarańczy. Uwielbiam je ^^
- No w sumie można tak to ująć.- odparł zadowolony.- A ty masz rodzeństwo.?
-Niestety.. siostrę, starszą.
- A czym sie interesuje?
- Jest fryzjerką.- upiłam łyk kawy, złapałam plaster pomarańczy i przystawiłam do ust udając uśmiech. Martin słodko się zaśmiał odkręcając głowę. Urocze (:
- A ty ? Czym sie interesujesz?- zapytał
- Ja nie mam zainteresowań.
- Nie możliwe. Chyba będziesz szła na studia czy coś prawda? Coś cię musi interesować.-stwierdził
- Chciałam iść na dziennikarstwo.
- Wow fajnie.
- A ty czemu chciałeś zostać panem mecenasem?
- Mój dziadek był, ojciec, i wypadało żebym ja też nim był..
- Czyli jesteś z musu.?
- Nie, po prostu wtedy zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać i jakoś to polubiłem.
- A twój brat?
- Możemy o nim nie gadać?
- Nie lubisz go?
- Tak. Uważa że jest pępkiem świata, i wyzyskuje cały czas ode mnie pieniądze.To nie jest normalne.
- Chyba po to są młodsi bracia.-zachichotałam
-  No chyba nie.
- Oj zobaczysz, minie to.
- Oby.

Rozmawialiśmy jeszcze chwile kiedy do stolika ktoś podszedł. Spojrzałam na niego i ...

...   ...   ...   ...   ...   ...   ...   ...   ...  

... ... ... ... ... ... ... ... ... Elo elo mordki ;3 !! Jak się trzymacie? Mam nadziej że mieliście udany weekend, u mnir niestety nie było tak kolorowo xd Powiem wam że ten rozdział miałam udostępnić wczoraj ale byłam tak zmęczona że pisząc usnęłam i przebudziłam się dziś leżąc na nim. Dodatkowo mój kochany piesek z którym śpie zaiteresował się nim w nocy i pogryzł mi troszku obudowe gumową ;-; . Apropo ktoś mi ostatnio pisał na asku żebym dała wam zdjęcie mojego psa. Więc proszę .. Lusia jest rasy Cocker Spaniel i jest 5-cio miesięcznym rozbujnikiem w domu ;D . A wracając do do rozdziału pwiem wam że podoba mi się. W opowiadanie i życie Jess wchodzi nowa osoba, pan adwokat. Może kojarzycie go :D. Gra w serialu " O mnie się nie martw ", i jest tak świetny i przysyojny że no nie mogłam go nie dadać tu . Zozumiecie... ;3 Licze na to że wam też podobał się rozdział i będziecie go komentować. Pod ostatnim było ich aż 20 !! Dziękuje wam jesteście boscy :D. Mam nadzieje że pod tym będzie jeszcze więcej, szykuje dla was kolejną niespodziankę więc postarajcie się w tych komentarzach xd ;D Dobra powiedziałam to co miałam powiedzieć, jest 6:34 w niedziele a ja wam pisze notke xdd okey (: Buziaki ;3 Do następnego :)