Rozmawialiśmy jeszcze chwile, aż do stolika ktoś podszedł. Martin patrzył się w tamtym kierunku, więc ja też się odwróciłam (...)
Zaniemówiłam.
- Cześć.- powiedział stając przy stole i kłaniając się.-Wiedziałem że tu cie znajde.- wow oni byli niemalże identyczni!.- Pożycz mi kasy.
- Hah pożyczyć? Nie okłamuj się co..
- No weź Marti
- Nie widzisz że mam ważne spotkanie, a ty mi przerywasz prace.!
-A myślałem już że to randeczka, w końcu.- zaśmiał się beszczelnie jak dla mnie, brunet zacisnął szczękę i podniusł się.
- Jessica idziemy z tąd. Nie będziemy rozmawiać w takich warunkach.
- Braciszku nie gniewaj się, to tylko takie niewinne żarty.- Martin złapał mnie za ręke i wyciągnął na dwór.
- To twój brat?- spytałam ledwo biorąc oddech, tak szybko szliśmy.
- Braciszkuu!
- Niestety tak.- sapnął odwracając się.
- No pożycz mi hajsu prosze, obiecałem już kumplom że pojedziemy dziś na impre do Bristol.
- Jak byś miał prace to byś miał hajs, a nie..! - zaczęli krzyczeć
- A może jak..
- Możecie się nie kłócić! Ludzie się na nas patrzą. Widzę że już skończyliśmy na dziś rozmowe.- warknęłam oburzona do Martina.- Więc cześć.- odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie.
- Przepraszam.- krzyknął adwokat
- Kłóćcie się ale nie przy mnie.!
-Jessica! - krzyknął ale ja szłam dalej nie odwracają się.- To może chociaż cię podwioze!
- Ja ją mogę podwieźć.- odezwał się brat Martina, momentalnie stanął przede mną.- Podwioze cię motorem.- zasugerował
- Nie dzięki.- wyminęłam go i poszłam dalej. Nie zwracałam już uwagi na wołania za mną tylko od razu prosto poszłam do domu.
** Oczami Joe (brat Martina) **
- Powiedz mi coś o niej.- stanąłem przy biórku, Martin szukał czegoś szukał zawzięcie w papierach.
- O kim.?- spytał nie przerywając poprzedniej czynności.
- No ta dziewczyna co była dziś z tobą w kawiarni.
- Jessica?
- No ona, jest całkiem całkiem powiem ci i że ..
- O nie ! wybij ją sobie z głowy rozumiesz, ona nie jest dla ciebie. A poza tym ma bardzo wpływowego chłopaka, daruj sobie.
- A skąd ty masz wiedzieć kto jest dla mnie a kto nie co ?
- Bo zam cie już 21 lat ! dlatego.
- Wiesz.. jesteś beznadziejny.
- I kto to mówi.- zgarnąłem telefon z półki i wszyszedłem mieszkania trzaskając drzwiami.
Co on sobie myśli ? że jest najważniejszy na świecie? palant (...
Wsiadłem na motor i odjechałem do siebie. Wziąłem krótki prysznic, zamówiłem chińszczyzne i do 21:00 (?) gdzieś tak siedziałem na chacie. Potem stwierdziłem że może bym gdziś wyszedł, więc wybrałem się do baru. Zaparkowałem motcykl na parkingu i wszedłem do środka "knajpy". Od razu buchnął na mnie smród dymu, wódy i dodatkowo mega basy. Poprawiłem włosy i usiadłem przy barze.
- Piwo.- rzuciłem do barmana unosząc lekko rękę. Rozglądałem się na boki obserwując rozmawiających, tańczących ludzi. Po dostaniu kufla, wziąłem kilka głębszych łyków. Spojrzałem się w prawo i przy ladzie dostrzegłem siedzącą dziewczyne z kawiarni. Jak jej tam..? A,Jessica. Wstałem z miejsca zabrałem piwo, a następnie dosiadłem się obok długowłosej brunetki.
- Cześć.- rzuciłem uśmiechając się.
- Ym cześć.?- powiedziała niepewnie przejmieżając mnie od góry do dołu.
- Co tu robisz sama?
- Zapewne to samo co ty.
- Czekasz aż jakaś miła, seksowna laska zwróci na ciebie uwage?- uniosłem lekko brew, uśmiechając się. Dziewczyna oparła głowę i zaśmiała się.
- W szczególności na tą seksowną.- oboje uśmiechneliśmy się szeroko.
- Jestem Joe.- wyciągnąłem ręke.
- Jessica.
- To wiem.
- Hm a co jeszcze o mnie wiesz?
Żee.. masz wpływowego chłopaka i że umówiłaś się dziś z Martinem.
- Jest moim adwokatem, więc to normalne.
- No jasne.- sapnąłem obojętnie.- Może dasz się na małą przejażdżkę motorem.?- spojrzała na mój kufel który ściskałem w ręku. Pokręciła głową, zeskoczyła z krzesła i od tak wyszła z klubu. Szybko się zerwałem i ją dogoniłem na zewnątrz.
- Ale ja nie piłem! Tyle co jeden czy dwa łyki. Nie jestem pijany!- oddalała się ode mnie nie zatrzymując się.
- No jasne, to samo mówili ci co teraz leżą na cmentarzu.- zatrzymała się, po chwili odwróciła i zmierzała w moją stronę. Podeszła i wyciągnęła mi z kieszeni kluczyki od motoru.
- No ej co ty robisz.?
- Ratuje ci życie.!- zdziwiony stałem w miejscu patrząc jak odchodzi, po sekundzie ogarnąłem się i ruszyłem za nią.
- Ej hola hola, a ty do kąd?
- Do domu.
- To oddaj klucze.
- W rzadnym wypadku. Nie moge pojąć jak to możliwe. Twój brat jest adwokatem a ty nie wiesz nawet że po alkocholu się nie prowadzi.?! Tak bardzo chcesz żeby reprezentował cię w sądzie jak kogoś zabijesz po drodze.?
- Nie, no ale..- nie dała mi dokończyć.
- Ale to można pocałować, a teraz wróć do domu pieszo, przy da ci się przewietrzyć tą głowe.
- A klucze.?!
- O to się nie mart, i tak nie umiem na tym czymś jeździć.- Jessica jak była tak zniknęła. Zostawiła mnie na środku chodnika, znaczy zostawiła mnie.. poszła sobie od tak. Trzeba przyznać że dziewczyna ma charakter. I co ja teraz mam zrobić.? Złapałem się za twarz.
Przecież do domu będe szedł ze dwie godziny. Co teraz ? Martin mieszka jakieś 15 minut z tond, więc.. chyba nie pozostaje mi nic innego. Założyłem kaptur na głowe i ruszyłem w strone brata.
~.~
Wspaniała noc. Uwielbiam gdy moje ciało wtopi się w materac, przykryje kołderką, normalnie raj. Tylko ktoś musiał mi go przerwać. Usłyszałem głośne walenie w drzwi, ze złości schowałem głowe pod poduszke myśląc że to coś pomoże. Pfff ja mądry.. Gdy walenie jeszcze bardziej się nasiliło wstałem z łóżka, no zajebiście 01:26. Otworzyłem zamek, otworzyłem na ościerz drzwi i zobaczyłem Joe..
- Hej moge wyjść?- ręce miał złożone za sobą, był pijany.
- Czy ty musisz wałęsać się po Londynie w takim stanie?, i wogóle przychodzić do mnie pijany?!
- To długa historia.- wymamrotał.- Do ciebie bliżej.- zaśmiał się.
Pokręciłem głową i wciągnąłem go do mieszkania, zaprowadziłem go do salonu i posadziłem na fotelu.
- Siedź tu.- poszłem do szafy po poduszke i koc jakiś dla niego.
- Wiesz ta twoja laska to niezła suka jest.- rzekł gdy ścieliłem mu kanape.
- Ciesze się. Jutro mi to powiesz a teraz idź spać.- zgasiłem światło, podążałem w strone swojej sypialni, kiedy Joe powiedział cicho.
- Martin?.- zatrzymałem się w miejscu, on zaczyna mnie już denerwować. Odwróciłem się.
- Czego?
- Głodny jestem.- Boże daj mi cierpliwość (...) zrobiłem mu kilka kanapek z sałatą i serem, bo on pomidora nie lubi. Podałem mu do ręki talerz a następnie prosto powędrowałem do łóżka.
~.~
- Masz ładowarkę do mojego telefonu.?- spytał wchodząc do kuchni zakładając koszulke. Zalałem herbatę gorącą wodą i zaniosłem na stół.
- W korytarzu w koszyczku pod wieszakiem.- wyjąłem grzanki z tostera i posmarowałem je morelowy dżemem. Gdzie ja mam telefon? Pomyślałem, wstałem i zauważyłem urządzenie na blacie. Odblokowałem telefon, miałem jedną wiadomość nieodczytaną.
" Mógłbyś do mnie zadzwonić? Mam ważną sprawe do ciebie, odnoszącą się do twojego brata"
Jessica Olsen
Przeczytałem wiadomość, nie wiedziałem o co chodzi. Co Jessica może mieć z nim wspólnego.?
- Joe.!?- krzyknąłem wołająco, a kurat w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworze.- po chwili po mieszkaniu rozległ się głos Jessi.
* Oczami Joe *
- Otworze.- krzyknąłem i otworzyłem drzwi, a w nich poznana mi wczoraj brunetka.
- Cześć, jest twój brat?- spytała
- A może mi oddasz klucze?- zapytałem cicho.- Prosze nie mów nic Martiemu.- dziewczyna fukneła.
- Chyba śnisz, nie po tym co chciałeś wczor..
- Co się tu dzieje..- do akcji wkroczył Martin, spojrzał na Jessice.- Cześć, o co chodzi? Czemu tak stoicie?
- Wysłałam ci wczoraj sms-a bo chciałam ci coś dać i przy okazji poinformować. Otóż wcz..
- Otóż wczoraj się spotkaliśmy przez przypadek i zgubiłem klucze od motoru.- przerwałem jej szybko.-No i Jess je znalazła i jest tak uprzejma że postanowiła przyjść tu i mi je oddać.- dziewczyna zrobiła groźną mine.
- Wow wow co.? - powiedział zdezorientowany Marti.- Taka uprzejma? a jeszcze wczoraj stwierdziłeś że to suka.- miałem ochote go zabić!! Brunetka cicho zaśmiała się. Nie to już po mnie.
- Aha nie no spoko.- sapnęła krzyżując ręce.
- To jak w końcu było,wytłumaczy mi ktoś?- zapytał braciszek z twarzą w stylu "Wtf ?!" .Zajebiście teraz będzie znowu kazanie na temat tego jakim jestem palantem!. Spojrzał błagająco na Jessice. Jej mina nie była już taka milutka. Od prawdy dzieliły nas tylko sekundy (...)
-To wszystko było tak jak mówił Joe.- co?! Wyjęła z kieszeni kluczyki i wręczyła mi je.- Uważaj następnym razem.- rzuciła i wyszła na klatke schodową. Stałem w mega szoku, ona nie nakablowała mu? Really!??
- Może wejdziesz?- zasugugerował Martin
- Może następnym razem, śpiesze się na autobus.- uśmiechnęła się i zeszła po schodach na dół. Martin krzyknął jej coś jeszcze na pożegnanie i zamknął drzwi. Dalej stałem jak wryty w ziemie, z kluczami w ręku.
- Sierota.- stwierdził potrącając mnie i wracając do kuchni.
Wow serio nic nie powiedziała? Otworzyłem szybko drzwi i pobiegłem na dół z myślą że ją dogonie. Tak. Zauważyłem jà wychodzącą z apartamentu.
- Jess!- brunetka po chwili zatrzymała się i odwróciła. Miałem czas by do niej dobiec. - Dzięki że mu niepowiedziałaś.- dyszałam zmęczony.
- Uwież mi jest za co. Nie chce mu dowalać jeszcze problemów z tobą, i tak ma zapewne dużo swoich. Nie rozumiem jak możesz być tak nieodpowiedzialny? Mogłeś spowodować wypadek, ktoś mógł zginąć a nawet ty. Wiesz co by Martin przeżywał.?
- On ma mnie i tak w dupie.
- Serio, nie widzisz tego? On się o ciebie martwi. Nie dość że ci we wszystkim pomaga to jeszcze cie utrzymuje i daje kase. Hello gościu na jakiej ty planecie żyjesz.-fakt niestety miała racje, niezauważałem tego jak Marti mi pomaga. Myślałem że musi mi pomagać,bo to mój brat, ale jednak myliłem się. Mógł powiedzieć nie i nic mi nie pomagać. Jestem głupi ..
- Wiesz najlelszym rozwiązaniem będzie jak znajdziesz sobie prace i będziesz zarabiać na siebie. Jesteś już dorosły, czas się usamodzielnić a nie żyć na garnuszku brata. Zastanów się nad tym, a teraz wybacz śpiesze się, pa.
- Cześć.- wróciłem do mieszkania z głową pełną rozmyślań. Taka krótka rozmowa a jak wiele daje. Zabrałem swoje rzeczy i udałem się do centrum. Trzeba w końcu poszukać jakiejś pracy..
* Oczami Jessici *
Nie chciało mi się dzisiaj wracać do swojego mieszkania. Tak smutno gdy nie ma w nim Nialla, pojechałam więc do rodziców. Załapałam się na obiadek, pogadałam z nimi, podogryzałam sobie trochę z Lucy, tak jak dawniej. Pożyczyłam od sis lapatopa i weszłam na skype. Umówiłam się z blondynem że o dziewiętnastej zadzwoni do mnie. Punktualnie oczywiście zadzwonił, nacisnęłam zieloną słuchawkę, oparłam się plecami o łóżko i postawiłam laptopa na kolanach.
- Cześć śliczna.- nie minęło kilka sekund a od razu humor mi się poprawił.
- Witaj księciuniu.- Horan uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Co tam u ciebie? Jak się czujesz?
- Narazie wszystko w porządku, a poza tym czuje się świetnie.- w rzeczywistościu czułam się fatalnie, strasznie mi się kręciło w głowie i był mi słabo. Dodatkowo Nialla nie było przy mnie.
- Ty nigdy nie powiesz że się źle czujesz kochanie. A ja nie lubie jak mnie okłamujesz.- zagryzłam nerwowo warge.
- Niall daj spokuj już ok, czuje się dobrze tylko kogoś mi brakuje.
- Hmm kogo ci może brakować?- uśmiechnął się
- Hmmm może ciebie?
- Może..- zachichotałam.- Mi ciebie też brakuje skarbie. Nie wiesz jak bardzo bym chciał być teraz przy tobie i cie przytulić.- łza zakręciła mi się w oku,jaki on jest kochany..
- Damy rade, niedługo wracasz to wyskoczymy gdzieś razem, i będzie fajnie.
- A gdzie masz chłopaków?-spytałam
- Poszli na impreze.
- A ty?
- No ja nie.
- A to czemu.?
- Wolałem z tobą pogadać, niż iść się bawić.- i teraz wyjdzie że to przeze mnie, yyyy lol.
-Oo nie Niall, teraz w tej chwili kończysz ze mną rozmowe i idziesz do chłopaków się bawić.
- Jessi nie (...)
- Bez gadania Niall, nie pozwole żebyś tu teraz sam siedział i o. Nie ma mowy idziesz tam.
- A ty co będziesz robić?
- A ja nie wiem pooglądam telewizję albo coś. Jestem u rodziców więc spokojnie, napewno coś się znajdzie.- nastąpiła mniędzy nami chwila ciszy, którą po chwili przerwał blondyn.
- Wiesz że cię bardzo kocham..- normalnie za-nie-mu-wi-łam.! Taki szok!. Pierwszy raz Niall powiedział mi że mnie kocha, tylko ja nie wiedziałam mu co odpowiedzieć. Nie byłam pewna czy ja też go kocham. Czułam oczywiście coś do niego ale nie wiedziałam czy to można nazwać miłością (...)
- Chciałabym żebyć powiedział mi to w cztery oczy.- zaczęłam by uniknąć niechcianej sytuacji, a praktycznie pytania " A ty mnie kochasz?? "
- Obiecuje że ci to..
- Dobra to zmykaj się bawić.
- Zadzwonię do ciebie jutro o tej samej godzinie.
- Okey.
- Narazie skarbie.
- Pa.
Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na szafeczkę. Jak powiedziałam wcześniej, zeszłam na dół oglądać rodzinnie telewizję, tylko brakowało mi jednego ... Nialla.
~.~
* Oczami Martina*
Szwendałem się po alejkach w TESCO i szukałem jajek, w końcu trzeba zrobić zakupy bo w lodówce świeci pustkami. Powkładałem do wózka wszystkie produkty i udałem się do kasy, stanąłem w kolejce. Przede mną stała blond dziewczyna którą kojarzyłem, tylko skąd?
Aaa to jest ta koleżanka Jessici, jak jej tam było? Anka?
-Ania?- dziewczyna odwróciła się, uśmiechnęła się sztucznie.
-O cześć.- wyglądała na bardzo przejętą czymś.
- Coś się stało.?- dziewczyna nerwowo poprawiła torbę na ramieniu.
-Nie słyszałeś o Jess?- ym nie wiedziałem zbytnio o co jej chodzi.
- Co? Nie.
- Jessica wczoraj zemdlała w domu i zabrała ją karetka do szpitala.- otworzyłem szeroko oczy ze ździwienia.- Dlatego zrobiłam jej zakupy i jade teraz do szpitala.
- To co jej się stało?
- Nie wiem, trzeba porozmawiać z lekarzem.
Zapakowałem swoje zakupy do torby, zapłaciłem i pomogłem nieść siatki Ani. Doszliśmy do mojego samochodu i załadowałem wszystko do bagażnika.
- Wsiadaj podwioze cię do szpitala.
- Na prawdę, dziękuje ci.- obeszłem samochód i otworzyłem jej drzwi, blondynka wsiadła więc zatrzasnąłem i wsiadłem i ja do środka. Odpaliłem silnik, wyjechałem z parkingu i ruszyliśmy w storonę szpitala.
Zajechaliśmy pod wielki biały budynek znany szpitalem. Weszliśmy do środka, Ania spytała się w recepcji o numer sali. Udaliśmy się do windy, a z windy na trzecie piętro. Na końcu korytarza był pokój 323, weszliśmy po cichu. Niby zwyczajnie jak w szpitalu, biale ściany i sufit ale ja bym tu dostał chyba jakiejś schizy. Na łóżku leżała Jessica, pisała coś w telefonie, podłączona do tych wszystkich kroplówek etp:. Jak nas zobaczyła odłożyła telefon i z uśmiechiem nas zaprosiła.
-Hej.
- Heej.- Anka rzuciła jej się w obięcia, widać że są ze sobą bardzo zżyte, jak siostry.
- I jak się czujesz?- brunetka spojrzała na mnie, wydawało mi się że była zaskoczona tym co ja tu robie wogóle.
- Dobrze, nie wiem tylko po co lekarze mnie jeszcze trzymają.- powiedziała z wyrzutem.
- Może pójde do lekarza i z nim porozmawiam?- zasugerowała blondynka
- Nie, ja to zrobie, a wy pogadajcie sobie.- wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do pokoju lekarskiego (?) < nie wiem jak to się nazywa xd >
Zapukałem do drzwi, usłyszałem ciche proszę.
- Witam pana.- podeszłem i przywitałem się.- Nazywam się Martin Wesley i chciałbym się zapytać o stan pańskiej pacjentki, Jessici Olsen.
- A pan jest kimś z rodziny?
- Nie, jest adwokatem pani Olsen.
- Aha, w porzątku. Jeżeli chodzi o panią Jessice .. jest bardzo przemęczona, co obiawia się mdleniem. Jest zestresowana i nie zbyt to dobrze wpływa na jej zdrowie. Nie powiem, słyszałem oglądałem a nawet czytałem o panience Olsen i o ataku na nią przez psychofanke swojego partnera Nialla Horana, i to może być powodem tego wszystkiego. Za dużo się stresuje.
- Czyli co trzeba zrobić?- doktor podrapał się w łysą głowę i zdjął bryle z nosa.
- Dobrze by było gdyby do czasu rozprawy w sądzie wyjechała gdzieś. Najlepiej na wieś. Zrelaksowała się, odpoczęła trochę i poprzebywała na świeżym powietrzu. Sam pan wie jak jest w Londynie, same tłoki,korki i mnóstwo spalin a na wsi to co innego.
- Czyli Jessica może już wyjść ze szpitala?
- Tak, naturalnie. Tylko niech się dziewczyna niestesuje.
- Bardzo dziękuję panu za rozmowę. Jest pan bardzo miły.- pożegnałem się z nim.
- Miło mi to słyszeć.- zaśmiał się
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem do dziewczyn.
- Możesz już dziś wyjść.- Jessica uśmiechnęła się.- Tylko doktor powiedział żebyś się niestresowała.
- Jasne.- przymróżyła zabawnie oczy.- Mam dość już tego miejsca.
Wyszliśmy ze szpitala.
- Odwiozę was.
- Nie ja dziękuję, mam jeszcze kilka spraw do załawienia.- Ania założyła na szyję szalik i pożegnała się.
- Pa.- rzuciła odchodząc.
- Bye.
Jessi spojrzała na mnie.
- Odwieziesz mnie do rodziców.?- zapytała
- Nie.- zaśmiałem się.
- Co,nie? czemu?
- Zaworze cię do twojego mieszkania, pakujesz sobie troche rzeczy i zabieram cię do Watford.
- Co?- spytała zaszokowana.
- Jeszcze tylko do Joe.- wyjąłem telefon i wybrałem numer brata.
- Marin możesz mi to wytłumaczyć? Jakie Watford ?
- Wsiadaj do wozu, po drodze ci wszystko opowiem.
Boski rozdział * - *
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuńSorki, ale nie mam dzisiaj siły na długi komentarz... ;*
dzieki ;) , spk rozumiem xx
Usuńczyżby joe chcial poderwać dziewczynę naszego słodkiego Nialla ojojoj dzialo sie w tym rozdziale oby sie nie poklocila z niallem (niall pewnie będzie zazdrosny jak sie dowie) ahh ale i tak rozdział cudowny i dzisie sie czemu mój komentarz jest 3 a nie 20 ;ooo przepraszam również ze dopiero teraz skomentowalam :):):)/pati
OdpowiedzUsuńoj zobaczymy ;p ok dzieki :3
UsuńRozdział cudo :D Byle ten Joe nie próbował zabrać Jess Niall'owi, bo zabije! :P Kocham <33333 i czekam z niecierpliwością na next'a :3
OdpowiedzUsuńhaha:D dziekuje ;p
Usuńdodaj szybo następny proszę nie patrz na liczbę komentarzy bo nie kazdy kto to przeczytal komentuje :):):):):) a rozdzial jest na prawdę super nowi bohaterowie dość ciekawi ogólnie zapowiada sie ciekawie
OdpowiedzUsuńpostaram sie (:
OdpowiedzUsuń