piątek, 21 lutego 2014
Rozdział 1
To dziś ! Dziś jadę na mecz Derby County - Chelsea . Boże jestem taka podjarana że masakra ! . 3 miesiące czekałam na ten mecz , a on się odbywa dziś i to za nie całe dwie godziny! Aaaa *.* . Nerwowo patrzyłam na zegarek , by aby się nie spóźnić. Jest godzina 18:20 , zbiegłam więc ze swojego pokoju na dół do salonu gdzie znajdowała się reszta rodziny. Stanęłam przed telewizorem i zasłoniłam im ekran aby mnie zobaczyli że tu stoję.
- Tato chodź mnie już zawieziesz bo się spóźnimy, a tego bym ci chyba nie wybaczyła.- spojrzałam na niego ostrym spojrzeniem aby wiedział że mówię prawdę, a on tylko przewrócił oczami i westchnął.
- Jess.. siostra cię zawiezie. A teraz przesuń się bo zasłaniasz mój ulubiony serial.- nie no, faktycznie serial ważniejszy od szczęścia córki <ok>.- Lucy zawieź siostrę bo się spóźni.- Lu tylko przeklęła pod nosem i zwlekła się z kanapy.
- Chodź gówniarzu.- rzuciła idąc i popychając mnie barkiem.
- Idę.- odpowiedziałam.- Zasrańcu.- dodałam cicho pod nosem.
- Mówiłaś coś.?
- Że jeszcze zaliczę toaletę.- podążyłam do łazienki i przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Miałam na sobie za dużą granatową bluzę Adidasa, króciutkie ciemne porwane(specjalnie żeby nie było xd) spodenki i czarne conversy za kostkę. Włosy związałam w niechlujnego koczka i potuszowałam sobie jeszcze rzęsy. Wyszłam z toalety i wzięłam z komody bilet na mecz, a następnie wybiegłam z domu mówiąc krótkie pa . Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Kiedy auto ruszyło ja wpatrywałam się w okno. Było już dość ciemno jak na połowę wakacji. Droga mijała nam cicho, a raczej w ciszy. Lucy nie lubi gdy w samochodzie panuje cisza, więc włączyła radio i włożyła płytę. Jak zwykle było to One Direction. Ona jest ich mega ogromną fanką. Moim zdaniem ona chyba o nich więcej wie niż oni sami o sobie. Serio ;D. Często jeździ w te same miejsca gdzie oni by ich tylko spotkać. Wariatka xd.
Żeby nie było że ich nie lubię czy coś, ale nie interesuję się nimi, chociaż to trudne przy siostrze Directioner. W końcu dojechaliśmy pod stadion, odpięłam pasy i wyszłam z samochodu.
- Nie zgub się tam, a i opanuj emocje jak strzelą bramkę żebyś nie robiła wiochy.- powiedziała Lucy przez okno. Zniżyłam się do poziomu okna i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Już ty się o to nie martw. dodałam, a następnie odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Kierowałam się w stronę wejścia i barierek, a raczej tam powinny być lecz przysłoniło to jakby maciupeńka kilometrowa kolejka. Moje oczy zrobiły się gigantyczne na sam tego widok. Pobiegłam szybko by zająć kolejkę i zdążyć wejść na mecz , bo wydaję mi się że ci co przyjadą tu za max 10 min już nie zdążą. Stanęłam, a może tak troszeczkę wepchałam się w kolejkę i przysłuchiwałam się hałasowi jaki tam panował. Kiedy nadeszła moja kolej podeszłam do faceta któremu wręczyłam bilet, a on go obejrzał i spojrzał na mnie.
- Ile masz lat.? - spytał swoim grubym głosem.
- 17 a jakiś probl..
- To sorry nie wpuścimy cię samej bo nie jesteś pełnoletnia, chyba że masz opiekuna.- co.!!? to żart? Tyle czekałam na ten cholerny mecz a ten mi teraz mówi że mnie nie wpuści?!. Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć, wtedy ktoś położył mi rękę na ramieniu.
- Ona jest ze mną.- powiedział wysoki chłopak za mną. Nie widziałam jego twarzy bo było ciemno a poza tym miał czapkę i kaptur na głowie. Jedyne co zapamiętałam to oczy, oczy jak ocean. Koleś to łyknął i sprawdził jego bilet a potem kiwną głową na znak żebyśmy weszli. Przepchałam się przez tłum spoconych, i śmierdzących facetów. Kiedy zatrzymałam się trochę z dala od wejścia i odwróciłam się by podziękować mojemu tajemniczemu wybawicielowi , jego już tam nie było. Rozejrzałam się dookoła by znaleźć postać w kapturze ale nigdzie jej nie widziałam. No trudno, poszłam więc na swoje miejsce na widowni. Gdy znalazłam swoją miejscówkę , spojrzałam na zegarek i była 19:58, czyli się wyrobiłam. Usiadłam więc sobie po turecku na krzesełku i czekałam na rozpoczęcie się meczu.
Mecz się skończył gdzieś po 23 . Derba wygrała 2;0 ! normalnie cieszyłam się jak głupia, ale dla mnie to było do przewidzenia że wygrają xd. Wyszłam więc przed arenę i zadzwoniłam po tatę aby po mnie przyjechał. Stwierdziłam żeby nie marnować czasu to już będę powoli szła.
Szczerze mówiąc cykałam się tak trochę iść, bo było ciemno i tylko gdzie nie gdzie paliły się jakieś latarnie. Ale nie zważając na to szłam dalej. Dopiero przestraszyłam się gdy podjechał do mnie jakiś nieznany samochód, mężczyzna wyjrzał do mnie przez okno i krzyknął.
-Ej lala chodź do nas to się zabawimy!- widać i słychać było że jest nieźle wcięty. Szłam dalej, dopiero kiedy zatrąbili na mnie pokazałam im środkowego palca , a oni zrezygnowali i odjechali. Kilkanaście minut potem przyjechał mój tata i zawiózł mnie do domu.
* Następny dzień*
Delikatne promienie pieściły moją twarz. Z trudnością otworzyłam jedne oko i spojrzałam na budzik leżący na drewnianej brązowej szafeczce. 9: 17 , no nie a u cioci mam być na 10 !. Zerwałam się migiem z łóżka i popędziłam do łazienki jak poparzona. Wzięłam szybki jak i orzeźwiający prysznic a następnie ubrałam się w czyste ubrania.
Na samym końcu ogarnęłam włosy i wybiegłam z pokoju zabierając po drodze torbę. Wpadłam szybko do kuchni i capnęłam z talerze tosta. Pożegnałam się z rodzicami i popędziłam do holu, gdzie wzięłam deskorolkę i wyszłam z domu.
-Ciociu już jestem!.- krzyknęłam wchodząc do kwiaciarni.- Przepraszam za spóźnienie ale zaspałam.- zdjęłam torbę i założyłam fartuszek. Podeszłam do drzwi i odwróciłam tabliczkę na Otwarte .
Potem wzięłam konewkę i nalałam bieżącej wody i zaczęłam podlewać kwiaty. Po chwili wpadła ciocia i zaczęła kręcić się przy blacie.
- Nie widziałaś mojej apaszki?- zaczęła wszystko przeszukiwać .
- Wczoraj chowałaś ją do lewej szufladki u góry.- Isabella zajrzała do wskazanego przeze mnie miejsca i wyjęła granatową chustkę we wzory.
- Dzięki.- odpowiedziała zakładając ją na siebie.- A i jak tam wczoraj było na meczu?
- Zajebiście! Debra wygrała 2:0! Czad.- ciocia się zaśmiała i zaczęła szperać coś w papierach, a ja wróciłam do mojej poprzedniej czynności, czyli podlewania.
Dzień minął dość szybko. Pracę skończyłam o godzinie 17, więc zamknęłam kwiaciarnię na klucz i pojechałam do domu. Gdy weszłam do środka powiesiłam torbę na wieszaku i pomaszerowałam do kuchni. Od razu rzuciłam się na lodówkę i wyjęłam z niej potrzebne rzeczy do zrobienia kanapek. Po skończeniu usiadłam na blacie kuchennym i przysłuchałam się dyskusji rodziców z Lucy.
______________________________________________________________
Elo Elo ;D no i mamy pierwszy rozdział , juhuuu ;) . Mam nadzieję że zaciekawiłam was trochę i że będziecie mieli ochotę na dalsze czytanie moich wypocin xdd hahahah ;p . Do następnego xx
KOMENTUJCIE !!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział! Bardzo mi się podoba :D Na pewno będę dalej czytać! :D Oczywiście dodałam się też do obserwatorów :D W ogóle ci powiem, że fajnie zaczęłaś :D Ale co to był za chłopak?! O.o Niebieskie oczy? Hmm... Pierwszy nasuwa mi się Niall... :D Ja chcę, żeby oni jeszcze się spotkali xD Niech pójdą na jeszcze jeden mecz, czy jak xD Oczywiście przypadkowo ^^ Haha xD I w ogóle spodobała mi się postać Lucy :D Jakoś tak xD Ogólnie to jest super! I ona fajnie się ubrała, a w szczególności chodzi mi o buty! Kocham je i mogę w nich chodzić cały czas, więc może dlatego :P
OdpowiedzUsuńAle nie no ogólnie jest świetnie :D Czekam już nn rozdział :) Mam nadzieję, że będzie niedługo :)
Pozdrawiam :*
+ zapraszam też do mnie :)
onewayoranother-one-direction.blogspot.com
ŁII <3
OdpowiedzUsuńświetny :D czekam na kolejny i zapraszam ----> http://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com
OdpowiedzUsuńInteresujące... Dość tajemniczo się zaczyna ;D Poza kilkoma drobnymi błędzikami, które w niczym nie przeszkadzają, jest idealnie!!
OdpowiedzUsuńResztę przeczytam i skomentuję jutro wieczorem ;-*
świetny :)
OdpowiedzUsuń